Miesięczne archiwum: maj 2022

10 maj 2022 Mikołajów – wspólna akcja z Zakonem Maltańskim i Community Development

Cześć,
Cieszę się, że jesteście nadal razem z nami. Bez Was i bez innych organizacji, które nas wspierają, nie dalibyśmy rady. Tu przykład współpracy z Zakonem Maltańskim, z którym nasze drogi przeplatają się od dawna, a ostatnio coraz częściej oraz Organizacji NGO Community Development, z którą również współpracujemy. Wszyscy mamy jeden i ten sam cel: niesienie pomocy na Ukrainie tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna.

Żeby nie było wątpliwości, przekazuję słowa zamieszczone na oficjalnym profilu obwodowej administracji wojskowej w Mikołejewie, która zajmuje się logistyką tam na miejscu i rozdysponowuje przywiezione dary wśród mieszkańców.

Szereny

„Do Obwodu Mikołajowskiego dotarł ładunek pomocy humanitarnej od przyjaciół Ukrainy z krakowskiej organizacji Fundacja „Historia Vita”.

Od 24 lutego Fundacja zwróciła się ze swoją działalnością oraz skoncentrowała wszystkie swoje siły na pomocy regionom Ukrainy najbardziej dotkniętym przez wojnę oraz ewakuacji uchodźców do Polski.

Dzięki współpracy z polskimi darczyńcami, a także ukraińskimi i międzynarodowymi organizacjami, takimi jak Zakon Maltański czy Organizacja NGO Community Development, Fundacja „Historia Vita” dostarcza do ukraińskich miast i wsi naprawdę potrzebne rzeczy: żywność, karmę dla zwierząt, śpiwory, środki higieny, leki.

Obwodowa administracja wojskowa Mikołajowa jest szczerze wdzięczna za pomoc w tym trudnym dla Ukrainy czasie.”

Link do oryginalnego postu:
Facebook – oryginalny post z Mikołajewa

 

Mikołajów i problem braku wody, czyli relacja Tomka i opowieść Nastii

Dzięki Wam, nadal wozimy zaopatrzenie na wschód Ukrainy – do najbardziej potrzebujących. Wśród ludności cywilnej są dwa, najważniejsze, palące problemy: żywność i woda. Tomek jest jednym z tych kierowców, którzy od dwóch miesięcy jeżdżą na wschód. Jak wiecie, właśnie wrócił i się kuruje. To relacja z jednej z ostatnich jego tras – do Mikołajewa. Razem z Nastią opowiada, jak wygląda tam teraz życie.

Tłumaczenie na język polski poniżej.

Tomasz: W Mikołajewie chcielibyśmy powitać Was słowami „dobroho ranku”, co znaczy „dzień dobry”. Chcielibyśmy, ponieważ powitanie to dziś jest niekoniecznie adekwatne. Mikołajów znajduje się pod ostrzałem, spadają bomby, a nawet teraz można usłyszeć odgłosy artylerii. To duże miasto nad Morzem Czarnym, zaledwie 130 km na wschód od Odessy, przed wojną zamieszkiwane przez pół miliona mieszkańców. Dziś pozostało ich w przybliżeniu 300 tysięcy, mierzących się z kryzysem humanitarnym spowodowanym m.in. odcięciem od bieżącej wody. Rosjanie niszczą lub zatruwają wodociągi, odmawiając ich naprawy. Chciałbym przedstawić Nastię, liderkę lokalnych wolontariuszy, i poprosić o opisanie sytuacji w mieście.

Nastia: Ostatnimi czasy jest bardzo głośno. Każdego dnia słyszymy odgłosy walk i uderzenia rakiet. Uderzenia w cele cywilne. Zatrważające jest to, że rakiety mogą nadlecieć praktycznie z każdej strony. Nikt żywy nie jest tu bezpieczny, to przerażające. Prawie wcale nie śpimy, żyjemy w piwnicy. Wraz z moją rodziną pomagamy innym jako wolontariusze już od dwóch miesięcy. Od wybuchu wojny wspieramy naszych żołnierzy oraz szpitale. Docieramy z pomocą do zwykłych mężczyzn, kobiet i dzieci, zaopatrując ich w jedzenie, środki higieny oraz leki. W naszym mieście wszystko jest zamknięte, żaden sklep nie działa, nie ma pracy, nie ma leków w aptekach. Zasadniczo z przedwojennego życia nic już nie zostało. Jest nam bardzo trudno, ale pozostajemy w kontakcie z ludźmi na granicy, skąd dociera do nas najpotrzebniejsza pomoc. Pięknie dziękujemy za pomoc humanitarną. Jest wielu wolontariuszy takich jak Wy, przyjeżdżających zarówno z Odessy, jak i Lwowa. Wasza pomoc jest nieoceniona, a nasi ludzie są za nią bardzo wdzięczni. Prosimy, nie ustawajcie w niesieniu pomocy, ponieważ sytuacja w naszym mieście stale się pogarsza.

Jutro świętujemy Wielkanoc. Mimo świątecznego czasu, przygotowujemy się na uderzenie. Mamy nakaz pozostania w schronach, na zewnątrz panuje permanentny stan zagrożenia. Z rosyjskich rozmów przechwyconych przez ukraiński wywiad wynika, że wróg przygotowuje atak rakietowy w Niedzielę Wielkanocną, a same rakiety „przyozdobione” będą napisem „Chrystos Woskres” – Chrystus zmartwychwstał, co jest naszym tradycyjnym pozdrowieniem wielkanocnym. To takie bezbożne i poniżające.

Robimy co w naszej mocy by ewakuować stąd jak najwięcej ludzi, jednakże wielu decyduje się pozostać. Oni nie mogą opuszczać swoich rodzin i dobytków, nie chcą porzucać domu i swojej ojczyzny. Ja i moja rodzina również nie zamierzamy opuszczać miasta. Pozostanę tu aż do ostatecznego zwycięstwa Ukrainy. Ukraina przezwycięży wszystko. Chwała Ukrainie, dziękujemy że stoicie u naszego boku. Dziękujemy za wsparcie i wytrwałość, dziękujemy że nas nie opuszczacie.

Tomasz: Dziękuję. Fundacja „Historia Vita” z Krakowa w Polsce dociera z pomocą humanitarną gdziekolwiek jest ona potrzebna, przemierzając całą Ukrainę. Zjednoczmy się i pomóżmy tym ludziom przetrwać. Pomóżmy im wygrać tę niesprawiedliwą wojnę tak, abyśmy na naszych własnych ulicach nie musieli pewnego dnia oglądać takich obrazów jak te w Mikołajewie. Chwała Ukrainie!

Nastia: Chwała bohaterom.

Jeśli chcesz pomóc – dołącz do naszych wolontariuszy zdalnie, na miejscu w Przemyślu, albo w trasie, jako kierowca lub wspomóż nas finansowo, żebyśmy mogli jeździć dalej i tankować samochody wożące zaopatrzenie na Ukrainę.

Planeta Abstrakcja i wspólny wyjazd do Saltovki i Charkowa

Ja wiem, że chcecie relacji. Chcecie wiedzieć co się dzieje. Jesteście z nami wszystkimi po tej i tamtej stronie granicy. U nas, w Fundacji, mamy za mało ludzi do wszystkiego patrząc na ilość wykonywanej pracy i gigantycznych potrzeb. Do publikowania relacji, żeby dawać Wam znać na bieżąco – też. Zwłaszcza, jak ktoś wypada na kilka tygodni przez chorobę (tym razem mnie dopadło i stąd długa przerwa).
Dlatego polecam i linkuję film Planety Abstrakcja. Razem z Wojtkiem i Przemkiem stworzyli świetną ekipę i dotarli tam, gdzie nie dochodzi prawie żadna pomoc humanitarna. Przy tym nakręcili wspaniałą i wzruszającą relację, która rzeczywiście oddaje realia i to, co dzieje się teraz na Ukrainie.

Szereny

Niezwykły samochód i 12 000 km – relacja Tomka z Ukrainy

Dziś oddaję głos jednemu z kierowców, których poświęcenie po prostu nie ma sobie równych. Tomek jeździł pożyczonym od znajomych samochodem, wożąc pomoc i nadzieję na Ukrainę. To nie są łatwe trasy. Mordercza ilość kilometrów robiona w krótkim czasie. Drogi, w których „dziura” oznaczać może lej po bombie, albo widok resztek zbrojenia i ulicę poniżej, bo akurat jedzie się wiaduktem. Stres, bo nad głową bomby, a na czek-postach czasami nerwówka. Dramaty i tragedie ludzi po drodze.
Tomek po dwóch miesiącach jazdy właśnie kuruje się w domu. Organizm powiedział „pass” i choróbsko rozłożyło go na łopatki. Trzymajcie za niego kciuki, a jak ktoś jest z okolicy, to podrzućcie domowy rosołek, albo kawałek pysznego ciasta, żeby szybciej wrócił do zdrowia. Należy mu się jak mało komu.

Szereny

A oto jego słowa kierowane do kolegów – właścicieli samochodu, którymi pozwolił mi się z Wami podzielić.

„Dzień dobry Panowie.
Pozwólcie że Wam opowiem dlaczego zepsułem Wasz samochód.

Po pierwsze Wasz samochód  przez ostatnie dwa miesiące zrobił ponad 12 000 kilometrów. Był w miejscach niesamowitych, pełnych obrazów i emocji które będą z nim już na zawsze.
Najpierw oczywiście jeździł do Lwowa, gdzie woził mnóstwo dóbr i zabierał z dworca ludzi uciekających przed grozą wojny. Na lwowskim bruku na pewno stracił kawałek zawieszenia. Potem zaczął jeździć dalej. Był w Żytomierzu, gdzie policjant mu zasalutował tylko dlatego że był na polskich blachach, był w Berdyczowie, gdzie kobieta chciała mu wepchnąć syna żeby go wywieźć do Polski (samego), był w Kijowie gdzie manewrował między wrakami czołgów,  był w Charkowie, gdzie widział ludzi w panice uciekających do metra (czyt. schronu) podczas alarmu rakietowego, ale widział też niesamowitą dobroć ludzi rozdających ciepłe posiłki, był w pięknej Odessie, którą chętnie by zwiedził kiedy już nie będą na nią spadały rakiety zabijające w domach kobiety z dziećmi,  był w Mikołajowie, gdzie widział tysiące ludzi ustawiających się w kolejkach do beczkowozów po wodę, był pod Chersoniem, gdzie w dzikiej akcji zbierał ludzi uciekających przez pole minowe, oraz w wielu innych miejscach gdzie przywiózł trochę nadziei w postaci jedzenia dla niemowląt, trochę wytchnienia w postaci morfiny lub insuliny, lub po prostu pieluchy.

Często służył po prostu jako chwilowy azyl, gdy w czternastostopniowym mrozie chowały się do niego matki z dziećmi, żeby choć na chwilę się ogrzać. Już wiem że na trzech środkowych siedzeniach pomieścić można osiem osób.

Niektóre rzeczy zostały zniszczone przez przypadek, a niektóre specjalnie. Jak na przykład plastik po prawej między drzwiami, w który całą drogę ze Lwowa mały chłopiec uderzał mówiąc (bo już nie mógł krzyczeć) „mama, mama…”. Na to kobieta która z nim jechała mówiła „przecież mówiłam że mamy już nie ma…”

Na pewno poniszczone są siedzenia. Mnóstwo łez w nie wsiąkło. Łez ludzi którzy nie będą mieli do czego wracać, albo opłakują synów, mężów, ojców, których już może nie zobaczą albo po prostu ich już nie ma. Łez ludzi którzy z bezsilnością patrzą jak gwałcą ich życie. Albo się po prostu boją.

Wasz samochód jest wyjątkowy. Przez te wszystkie historie  których wysłuchał stał się unikatowy. Dbajcie o niego, traktujcie z szacunkiem. A ja się jeszcze o niego kiedyś upomnę, bo ta wojna się szybko nie skończy i trzeba będzie nieść dalej pomoc i nadzieję.”

Tomasz Hałuszkiewicz
wolontariusz Fundacji Historia Vita