Obcując bezpośrednio, albo pośrednio z wojną, człowiek po pewnym czasie przestawia się mentalnie na świadomość, że ktoś może zginąć. Z bliższych, czy dalszych współpracowników, znajomych, czy przyjaciół. Tak, to jest wojna…
Mimo to, gdy rozmawia się z kimś i słyszy w słuchawce „Dzwoń o każdej porze dnia i nocy”, przy czym zna się z autopsji, że to nie są słowa rzucane na wiatr, to nie myśli się, że to ostatnie słowa jakie się od tej osoby usłyszy. W jednej chwili pełny życia, radosny, z dużym poczuciem humoru człowiek, a w drugiej… już go nie ma.
Straciliśmy wspaniałego człowieka… choć może określenie „my” jest tutaj nieprecyzyjne. Nie działaliśmy pod jedną banderą, choć w tym samym celu. Wielu miało w nim przyjaciela, kolegę, znajomego, a rodzina męża, ojca i syna.
Czekamy na dokładną datę pogrzebu.
Ciężko jest się pozbierać.
Mimo, że dzieje się teraz bardzo dużo… chwilowo nie jestem w stanie relacjonować Wam naszych działań.
Agnieszka Ulatowska