Archiwa tagu: Ukraina

Czerkasy Łozowaja – Черкасская Лозовая

Październik 2022. Północna strona Charkowa. Ukraina.
Niezawodna, charkowska ekipa z DobroDar dostarcza kolejne paczki z przywiezionej przez nas żywności.
Razem pomagamy w trudnym czasie wojny. Wszyscy się cieszą z wypchnięcia Rosjan poza miasto, jednak życie nadal jest ciężkie.
A ogórki, czy kilka pomidorów uchowanych w domowym ogródku właśnie się kończą. Idzie zima. Znów brakuje wszystkiego…

Bądź razem z nami. Pomagaj, jak umiesz.
Napisz do lokalnej, czy zaprzyjaźnionej gazety. Wyślij wiadomość do przyjaciela. Zmontujcie krótki filmik na YT, czy TikToka. Opowiedz o tym, co się dzieje i daj znać innym, jak mogą pomóc.

Tak, jasne, prowadzimy zbiórkę i składamy na kolejną ciężarówkę jedzenia dla Charkowa.
Tylko poza tym jest wiele rzeczy do zrobienia on-line. Masz chwilę czasu i chcesz pomóc – dawaj znać. Przydadzą się dodatkowe dwie, chętne do pomocy ręce.

Standardowo, kilka złotych możesz też wrzucić na zrzutkę albo przez PayPal.

Agnieszka Ulatowska

Gdzie dramat i łzy przeplata się z życiem, czyli dzień z życia wolontariuszki

Dzień z życia wolontariuszki

Gdy jest spokojny poranek budzę się o 5. Sprawdzam szybko maile, wiadomości. Czas zająć się dzieckiem. Przebrać, śniadanie. Porozmawiać trochę, wojna nie zmienia faktu, że dziecko nadal ma swoje potrzeby. W międzyczasie sprawdzam lokalizację kierowców, odliczam po kolei czy wszyscy nadal są w kontakcie, czy żyją. Niezły kontrast – tańce poranne z dzieckiem, a sprawdzanie czy ktoś nie najechał na minę. Odstawienie córki do żłobka. W drodze kilka telefonów. Dziś jest spokojnie, były tylko trzy. Zaczynam przywykać do rozmów z załamanymi, płaczącymi ludźmi. Już sama prawie nie płaczę. Chyba oni wylewają łzy za mnie. Po powrocie do domu szybka rozmowa jak stan magazynu, czy kolejne Bebiko dojechały, czy mamy czym nakarmić dzieciaki. Ostatnio udało się załatwić rogaliki z czekoladą. Dzieciaki były przeszczęśliwe. Tam, 500 km w głębi Ukrainy, stoją na ulicy i zajadają się słodkościami. Gdyby nie było w tle syren alarmowych, informujących, że zbliża się znów bombardowanie, byliby jak każde inne dzieci stojące na ulicy i jedzące rogaliki… Nie ma co rozmyślać. Trzeba działać. Dostaje informacje, że udało się załatwić suplementy o dużej kaloryczności. Potrzebujemy ich dla leżących staruszków w Żytomierzu. Mają problem z jedzeniem, zwłaszcza stałych pokarmów. Dogadany odbiór, można informować siostry zakonne, że konwój wyjedzie z jedzeniem ok południa. Dojadą w nocy, już po godzinie policyjnej, ale nie mamy czasu zatrzymywać się po drodze. Ludzie czekają. A od rana siostry będą rozdawać jedzenie potrzebującym i rozwozić do staruszków. Kolejny rozpaczliwy telefon. Pobita, zgwałcona kobieta w piwnicy. Daleko, aż za Irpieniem. Prawie stan katatonii. Trzeba jej pomóc wydostać się z domu. Ryzyko duże, teren nie do końca rozminowany. Ale trzeba jechać, kobieta jest wycieńczona. Jednocześnie muszę skoczyć na szybkie zakupy i ugotować obiad.
Kolejne telefony, proszę i błagam o paletę oleju. Wiele odmów, wiele wymówek. Wszystko rozumiem, zwykłym ludziom też jest co raz ciężej. Ale szukam dalej. Muszę. Wiadomość na messenger. Czy mamy buty dla dziecka. Chłopak siedzi od tygodni w schronie. Od ostatnich bomb kasetowych boi się wychodzić. Odkąd zobaczył swojego psa, który dostał odłamkiem. Czy mamy dla niego buty bo ze swoich wyrósł. Jasne że mamy. Magda jest w magazynie, znajdzie te buty. Skoordynujemy to z dostawą żywności w tamten rejon. Dzieciak dostanie buty.
Już popołudnie, a muszę napisać jeszcze kilka maili. Może w końcu ktoś nam da karty paliwowe. Zbiórki na paliwo zwalniają, zaczynamy znów tankować za swoje. 8-10 aut robiących po 1000km dziennie pali dużo. Ale musimy to zorganizować, bez paliwa nigdzie nie zajedziemy. Kolejne odmowy, kolejne obietnice, z których nic nie wynika. O! Żołnierz z Zaporoża prosi o wkłady do kamizelki. Nie mam. Nie mam ale zorganizuje. Będzie trudno, bo nie mamy kasy, ale wyrwę te wkłady choćby spod ziemi. On ma 19 lat, studiował do tej pory biologię. Gdy wszystko się zaczęło – zgłosił się. Czeka na wysłanie na wschód, na front. A ma tylko trampki, ochraniacze na kolana z Decathlonu i kamizelkę bez wkładów. Znajdę Ci te wkłady, obiecuję. Dorzucimy Ci też śpiwór i buty. Porządne. Może nie wojskowe ale porządne. Chociaż tyle możemy Ci dać w drogę na front, w drogę do piekła. Już wieczór. Kolejny konwój wyjeżdża. Daleka droga. Ale lista do ewakuacji to dużo dzieci. Najmłodsze: 8 miesięcy. Trzeba je wyciągnąć bo za chwilę znów Orki zaczną napierać. Trzeba jechać. Przed północą dopinamy plany na następny dzień. To był dobry dzień. Dużo łez, dużo kilometrów przejechanych, dużo ludzi nakarmionych, dużo dzieci ewakuowanych. Nikt z nas nie zginął. To był dobry dzień. Lecę spać bo za kilka godzin kolejny dzień walki o wszystko: o paletę jedzenia, pieniądze na paliwo, o zdrowe zmysły, o życie nasze i Wasze.

Iza

wolontariuszka
Koordynator Zaopatrzenia
Fundacja Historia Vita

11 kwietnia – Droga do Charkowa

Droga do Charkowa – kolejna tura zaopatrzenia z Fundacją Historia Vita

Z samego miejsca nie możemy Wam na razie pokazywać zdjęć i filmów. Wiadomo dlaczego.
Macie kilka zdjęć z przelotu na trasie do Charkowa.

Jeśli jesteś osobą wierzącą, szepnij słowo za naszymi kierowcami i ich pasażerami, żeby bezpiecznie wracali z każdej trasy do bazy. Jeśli nie jesteś, trzymaj mocno kciuki i wysyłaj pozytywne wibracje, czy co tylko Ci przyjdzie do głowy, aby dodać im sił i wspomóc.

A jeśli chcesz dorzucić się do paliwa, żeby było za co nadal jeździć i wysyłać kolejne transporty z zaopatrzeniem na wschód Ukrainy, kliknij tutaj: